Wpisy z tagiem "św Rafał Archanioł":
Św. Maryanny Franciszki, od Pięciu Ran Chrystusowych, Tercyarki Zakonu św. Franciszka Serafickiego
Żyła około roku Pańskiego 1791.
(Żywot jéj był napinany przez ojca Bernanda Lawiozę C. R. S.)
Święta Maryanna Franciszka, urodziła się w Neapolu roku Pańskiego 1715. Ojciec jéj nazwiskiem Gallo był szmuklerzem. Matka Barbara, kobieta bardzo pobożna, gdy ją już w łonie nosiła, doznawała przed samém swojém rozwiązaniem różnych niepokojów, któremi ją zły duch trapił. Dla zasięgnienia rady, udała się była pewnego razu do świętego Jana Józefa od Krzyża z zakonu Braci Mniejszych, podówczas żyjącego. Ten uspokoił ją, i polecił aby miała szczególne staranie nad dziecięciem które ma wydać na świat, gdyż będzie to wielka Święta. Takąż samę przepowiednię powtórzył jéj i święty Franciszék Dżyrolamo Jezuita, w Neapolu wtedy będący. Maryanna Franciszka, przed przyjściem nawet na świat, już objawiała dowody że się ci słudzy Boscy nie mylą. Matka jéj z powodu stanu brzemiennego siedząc słuchała Mszy świętej: lecz gdy nadchodziło podniesienie, dziecię w jéj łonie będące tak się miotało, że musiała klękać i w téj postawie pozostawać aż do spożycia Komunii przez Kapłana. Cierpienia Barbary w przybliżającéj się chwili wydania dziecięcia na świat, zapowiadały najniebezpieczniejszy poród. Wtedy uklękła ona przed wizerunkiem Matki Bożej łaskawéj, i wydała na świat dziecię bez najmniejszych boleści bez żadnéj pomocy a najszczęśliwiej. Przybyła już potém akuszerka, ujrzała niemowlę owinięte w lekką oponę, podobną do habitu, i rzekła do matki: „Patrz, jakąś piękną zakonniczkę wydała na świat.” Barbara nie była w stanie karmić ją sama; mamki dobrać nie mogli i dziecię wyniszczało jak szkielecik, a według zdania lekarzy miało wkrótce umrzeć. Wtedy matka wzięła je na ręce, i przycisnąwszy do piersi obraz przenajświętszéj Panny rzekła: „Maryo! cóż Ci trudnego dać piersiom tym pokarm dla mego dziecięcia” i od téj chwili piersi jéj nabrały pokarmu, i sama córeczkę wykarmiła.
Święta Maryanna Franciszka, od czwartego roku życia okazywała dowody szczególnéj pobożności, i od téj pory już objawiał się jéj Anioł-Stróż i po drodze doskonałości ją prowadził. Wtedy także odbyła pierwszą spowiedź, przy któréj zdziwiony został kapłan, że w tak małéj dziecinie znalazł nadzwyczajnie głębokie pojęcie najwyższych tajemnic wiary świętéj. Jednak dopiéro w siódmym roku dozwolił jej przyjąć pierwszą Komunią świętą, po któréj wpadła była jakby w rodzaj zachwycenia, a twarz jej tak pałała od wewnętrznego ognia miłości Boga, że osoby temu przytomne czuły ciepło od niéj wychodzące. Odtąd téż z zezwoleniem światłego i świątobliwego spowiednika, już codziennie przystępowała do stołu Pańskiego.
Skoro trochę podrosło, ojciec użył ją zaraz do swoich robót szmuklerskich, a widząc że wiele czasu trawiła na modlitwie i codzień chodziła do kościoła dla przyjmowania Komunii świętéj, wyznaczał jéj większą jeszcze niż innym dzieciom robotę, gdyż byłto człowiek i popędliwy i bardzo chciwy zysku. Franciszka nie tylko wykonywała zawsze, i to najdoskonaléj, wyznaczoną jéj robotę lecz nawet od innych kończyła, gdyż jéj w tém, jak się potém okazało, Anioł Stróż dopomagał.
Miała lat szesnaście, kiedy wysokie cnoty z których znaną była powszechnie i nader powabna uroda, skłoniły pewnego bardzo bogatego młodzieńca aby prosił o jéj rękę. Gallo uszczęśliwiony z tak świetnego związku, gdy dowiedział się od Franciszki że postanowiła poślubić na zawsze swoje dziewictwo Panu Jezusowi i wstąpić do trzeciego zakonu świętego Franciszka Serafickiego, wszelkich używał środków aby ją odwieść od tych zamiarów. Przychodziło do tego że ją po dni kilka więził w osobnéj izbie, morzył głodem, a nareszcie uniesiony gniewem, zbił tak okrutnie, że mu ją matka całą poranioną z rąk ledwo wyrwała. Święta zniosła to wszystko w największéj pokorze, i w końcu stałością swoją wymogła na ojcu pozwolenie zostania Tercyarką.
Od kolebki mając najserdeczniejsza do Maki Bożéj nabożeństwo, w dniu Niepokalanego Poczęcia przyjęła habit tercyarski. Spełniając w całéj ścisłości przepisane téj Reguły obowiązki, a przydając do nich nadzwyczajne dobrowolne umartwienia ciała, w początku mieszkała w domu rodzicielskim. Lecz po śmierci matki, gdy ojciec jéj przebrał wszelką miarę w nieludzkiém z nią obchodzeniu się, za poradą przewodnika duchownego, pojęła sobie ubogie mieszkanie osobno, i w niém z drugą pobożną tercyarką osiadła. Odtąd już oddawała się swobodniej bogomyślności i pokucie tak ostréj że jéj w tm mało który z największych pokutników wyrównał, a może nikt nie przewyższył. W miarę zaś tego, obdarzał ją Pan Bóg i najwyższemi łaskami i najcudowniejszemi darami nadprzyrodzonemi, nieszczędząc przytém tych krzyżów, jakiemi najwybrańsze dusze uświęca.
Od téj pory już przez całe życie codzień pościła o chlebie i wodzie, niejadając więcéj jak dwie uncye na dzień, a i to zwykle piołunem posypywała. Sypiała na gołéj ziemi, najdłużéj dwie godziny; włosiennicę nosiła tak ostrą że gdy raz pewnego zachorowała ciężko trzeba było ją zająć, siostra która jéj tę usługę oddawała, musiała całe jéj ciało zwilżać gdyż włosiennica przywarła jakby wrośnięta wrany, jakie ostrością swoją zadała. Obok tak umartwionego życia, i prawie ciągłych a dolegliwych chorób nie folgowała sobie i w pracy. Z téj nietylko siebie i kilka sióstr tercyarek musiała utrzymywać, ale nawet i własną rodzinę; gdyż ojciec zawsze dla niéj najniechętniejszy, domagał się tego od niéj koniecznie. W pokorze była także niezrównaną: posądzona przez złośliwe osoby o nierządne życie, a przez pewną niegodziwą kobietę oskarżona nawet o to przed Biskupem i przed jego Trybunałem z tego powodu stawiona, wszytko to znosiła nietylko pokornie, lecz z weselem nawet, ciężkie obelgi ztąd doznawane ofiarując Panu Jezusowi. Głównym zaś sprawcom doznanych ztąd zniewag, wielkie łaski modlitwami swemi powypraszała.
Cnotę czystości, którą od Chrztu świętego zachowała niepokalana, raczył w niéj Pan Bóg szczególnymi darami uświetnić. Doświadczano powszechnie, że sam jéj widok przyskramiał w drugich najsprośniejsze żądze. Pewien zacny kapłan, dręczony bywał tego rodzaju ciężkiemi pokusami, które pomimo bardzo umartwionego życia jakie prowadził i unikania wszelkich okazyi, nie odstępowały go wcale. Poradzono mu aby się udał do świętéj Franciszki. Po krótkiéj z nią rozmowie i wspólnéj modlitwie, od téjże chwili na całe życie od tego rodzaju nagabań został uwolniony. Razu pewnego, na samotnéj ulicy, o świcie, gdy Franciszka szła do kościoła, pewien rozpustnik napadł na nią, chcąc ją znieważyć. Franciszka widząc się w jego ręku bez żadnego ludzkiego ratunku, wezwała głośno Maryi na pomoc. W téjże chwili napastnik stanął jakby skamieniały, niemogąc się ani kroku poruszyć, ani ręką władnąć. Przerażony tym cudem, prosił Franciszki wchodzącéj do kościoła, aby się za niego pomodliła, co gdy Święta uczyniła, odzyskał zaraz władzę i w tymże kościele z całego życia spowiedź z wielką skruchą odbył. Lecz większym jeszcze cudem a raczéj dłuższym, raczył Pan Bóg strzedz od podobnych zniewag tę swoję wielką służebnicę. Gdy bowiem po tém zdarzeniu wracała Franciszka z kościoła do domu, znalazł się przy niéj ogromnéj wielkości brytan, który byle kto z mężczyzn zbliżył się do niéj, warczeniem go swém odstraszał. Towarzyszył on zawsze i wszędzie Franciszce przez lat kilkanaście ile razy wychodziła z domu, a nigdy dowiedzieć się nie można było czyj on był i gdzie się żywił.
Odkąd nasza Święta przyszła do rozumu, ulubioném jéj nabożeństwem było odbywanie drogi krzyżowéj. Przez to zatapianie się całém sercem w tajemnicach męki Pańskiéj, przypuszczał ją Pan Jezus do tak ścisłego zjednoczenia się z cierpieniami swemi, że w każdy piątek z kolei odbijała się na niéj widocznie jedna z tych tajemnic którą wtenczas szczególniéj rozmyślała; tak dalece że kapłani i inne osoby, które z polecenia Biskupa przypatrywały się temu, widziały ją wtedy w takim stanie jakby którą z tajemnic Męki Pańskiéj sama przebywała. Miała nawet cudownie wyryte na rękach i nogach blizny Chrystusa Pana; lecz uprosiła sobie u Pana Boga, aby te znamiona pozostawiły jéj cierpienia na zawsze, a znikły przed oczyma ludzkiemi.
Prócz tego, mało o jakich łaskach nadzwyczajnych czytamy w żywotach innych Świętych, którychby i Franciszka nie otrzymała. Nie było prawie dnia, żeby się jéj Anioł Stróż nie objawił. Gdy w cięższe zapadła choroby, święty Rafuł Archanioł przybywał do niej widzialnie, leczył jéj rany, i na rozkaz Matki Boskiéj kilka razy ją uzdrowił gdy już była konająca. Często w objawieniach rozmawiała z Panem Jezusem i z przenajświętszą Panną; w jedném z takowych, Pan Jezus zaślubił ją sobie jako oblubienicę wybraną, i okazał tron w Niebie zgotowany dla niéj wśród chóru Męczenników i Dziewic. Modlitwom jéj nigdy nic nie odmawiał. Wielka liczba dusz z czysca za jéj wstawieniem wyzwolonych, objawiła w jasności niebieskiej, dziękując za pomoc jaką im przyniosła. A jakże wiele i z samego piekła wybawiła, które tu jeszcze i za życia modlitwami swojemi wyrwała ze strasznych grzechów w jakich oddawna leżały.
Posiadała także dar przenikania tajników serc ludzkich. Jedném rzuceniem spojrzenia na osoby przychodzące zasięgnąć jéj rady, rozróżniała obłudę od prowdziwéj świętości. A także duchem prorockim przepowiedziała mieszkańcom Neapolu, na kilka lat przedtém, straszne morowe powietrze jakie dotknęło to miasto.
Lecz jedna z najcudowniejszych łask udzielonych jéj przez Boga, była ta, jaka się wydarzyła przy kilku Mszach świętych, w czasie których miała do Komunii świętéj przystępować. Zdarzało się bowiem, że gdy Franciszka spragniona co prędzéj przyjąć swego Boga, po konsekracyi przez kapłana uczynionéj pragnieniem tém gorzała coraz więcéj, wtedy komunikant dla niéj przygotowany znikał przed księdzem, a Franciszka go przyjmowała. Co większa: wielkiéj świątobliwości ksiądz Ksawery Bianki, zauważał, że wtedy nawet znaczna część Krwi przenajświętszéj ubywała z kielicha. Razu nawet pewnego ujrzał że mało co jéj zostało, i powiedział o tém Franciszce, która mu na to nieco zmieszana odrzekła: „Mój ojcze, gdyby nie to że święty Michał Archanioł ostrzegł mnie że do całości Ofiary potrzebna Krew przenajświętsza byłabym ją wszystką wypiła.” Z czego wnosić można, że tenże Michał Archanioł, niekiedy sam Komunikant, a niekiedy i Krew przenajświętszą jéj udzielał.
Nakoniec zbliżała się chwila, w któréj już tę wielką służebnicę Swoję miał Bóg powołać do Siebie. Przez całe prawie życie cierpiąca, zapadła wreszcie w śmiertelną chorobę, wśród któréj i niebezpieczną i bardzo bolesną, z niezachwianą cierpliwością odbywała operacyą. Po niéj żyła jeszcze kilka miesięcy, lecz w najsroższych cierpieniach, za które dziękowała ciągle Bogu, a gdy się bardzo boleści wzmogły spokojnie wzywała Maryi. Po przyjęciu ostatnich Sakramentów świętych wpadła w swój zwykły sposób rozmyślania Męki Pańskiéj, i widać było po niéj jak przebywała wszystkie jéj tajemnice, w sposób jeszcze widoczniejszy niż kiedykolwiek. Gdy przyszła do chwili opuszczenia Pana Jezusa na krzyżu, z ciężkiém westchnieniem odezwała się do spowiednika przy niéj obecnego: „Ojcze wspomagaj mnie bo ciężko.” Kiedy ukończyła tę swoję drogę krzyżową, orzeźwiła się nieco 1 ucieszona widzeniem Matki Boskiéj którą witała temi słowy: „oto Matka moja wychodzi na moje spotkanie”, przyciskając krzyż do ust oddała Bogu ducha 6 Października roku Pańskiego 1791. Miała lat siedemdziesiąt siedem. Papież Pius IX w poczet Świętych ją wpisał.
Pożytek duchowny
Gdyby święta Franciszka żyła była w wiekach niezachwianéj a powszechnéj w ludach wiary, byłaby tak wiele zrobiła dobrego na świecie wpływem swoim, jak to czyniły Katarzyny Seneńskie, Kolety i im podobne. Niewiara, która za jéj czasów już się szerzyła, a za naszych rozpowszechniła się jeszcze bardziéj, jest powodem że Święci Pańscy jakby nieznani i wcale niedocenieni żyją i umierają w tych wiekach ostatnich. Módl się gorąco aby ludzie powolniejszymi się stali przykładom i naukom Świętych, bo na to ich Pan Bóg daje Kościołowi swojemu i w każdych czasach zsyła.
Modlitwa (Kościelna)
Jezu Chryste Panie nasz! któryś błogosławioną Maryannę Franciszkę dziewicę, pomiędzy innemi darami w jej wzgardzie świata przedziwną uczynił; za jéj zasługami i pośrednictwem, spraw prosimy, abyśmy wszystkiém co ziemskie jest wzgardziwszy, o Niebo tylko starali się. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 955–958.
Św. Rafała Archanioła
Objawił się Tobiaszowi na lat 700 przed Chrystusem Panem.
(Szczegóły poniższe wyjęte są z Pisma Bożego.)
Święty Rafał którego uroczystość Kościół Boży dziś obchodzi, jest jednym z Archaniołów otaczających tron Boski. W jedném tylko miejscu Pisma Bożego jest o nim wyraźna a długa wzmianka, a to w historyi młodego Tobiasza, do którego Pan Bóg raczył go zesłać, a przez niego całą tę rodzinę różnemi łaskami obdarzyć. Pismo święte tak to nam opowiada.
Kiedy Pan Bóg za karę odstępstwa Swojego wybranego narodu, zesłał na nich króla Assyryjskiego Salmanazara, który pobiwszy ich, wielu wziął do niewoli, w téj liczbie był i Tobiasz, z pokolenia i miasta Neftali, człowiek od lat młodych wielkiéj świątobliwości, który wiary w prawdziwego Boga nigdy nie odstępował. Zaprowadzony do Assyryi, mieszkał w Niniwie, i tam znowu odznaczył się jak najściślejszém zachowywaniem praw Starego zakomu, a oraz i miłosiernemi uczynkami które spełniał względem swoich współwyznawców, razem z nim w niewoli pogańskiéj jęczących. Wspierał ich ile mógł, utwierdzał w wierności ich religii, grzebał ich ciała, chociaż się w tém nieraz na wyraźną śmierć narażał: gdyż to było przez Assyryjczyków najsurowiéj zakazane. Słowem był dla wszystkich wzorem cnót najwyższych. Pojął za żonę dziewicę ze swojego pokolenia imieniem Annę i z niéj miał syna któremu imię dał takie Tobiasz, a od dzieciństwa wyuczył go czcić Boga i unikać grzechu.
Zdarzyło się dnia pewnego, że gdy spracowany miłosiernemi usługami, usnął przy ścianie pod swoim domem, z gniazda jaskółki które nad nim było, spadł na oczy jego gnój, który go o zupełną ślepotę przyprawił. Tobiasz, z pokorném poddaniem się woli Boskiéj zniósł to nieszczęście, nietylko nigdy nieutyskując, ale nawet oddając za to chwałę Bogu.
Lecz źli ludzie urągali mu z tego powodu. „Gdzież jet, mówili, Bóg w którym twoję nadzieję złożyłeś, przez wgląd na którego tyleś jałmużn rozdawał? Wszystko widać na nic ci nie posłużyło, kiedy teraz ślepotą dotknięty zostałeś.” A Tobiasz i takie urąganie pokornie znosił, tylko modlił się do Boga żeby go pocieszyć raczył. Dnia zaś pewnego gdy mu nietylko obcy ludzie, ale już i żona tę jego ślepotę wymawiała, z płaczem błagał Pana Boga aby go od tego nieszczęścia uwolnić nie omieszkał.
Gdy się to działo w Niniwie z Tobiaszem, w tymże samym dniu w mieście Ragiesie daleko ztamtąd bo w krainie Medów położoném, pewna kobieta imieniem Sara, córka Raguela bogatego mieszkańca tego miasta, podobnież jak Tobiasz niewinnie cierpiąc, doznała dotkiwego urągania.
Byłato niewiasta wielkiéj świątobliwości, lecz przed ludźmi: jakby hańbą okryta, gdyż siedem razy wydawana za mąż, nietylko dzieci nie miała, co w starym zakonie wielką sromotą było, lecz wszystkich mężów, zaraz po ślubie, czart zabijał. Razu pewnego gdy upomniała o jakiś występek służącą swoję, tę obelżywą odebrała od niéj odpowiedź: „Zabójczyni mężów swoich, obyś nigdy potomstwa twego nie oglądała.” Co usłyszawszy Sara, poszła na górę do izdebki, a trzy dni niejedząc i niepijąc modliła się z płaczem, prosząc aby ją Pan Róg z tego wstydu wyzwolił.
Owóż obojga tych. dusz pobożnych: to jest Tobiasza z Niniwy i Sary z Ragesu połączyły się razem modlitwy przed majestat Boski; a Pan Bóg postanowił zesłać na ziemię świętego Rafała Archanioła, aby przez niego okazać nad nimi wielkie swoje miłosierdzie, co nastąpiło w ten sposób.
Tobiasz pożyczył był znaczne pieniądze niejakiemu Gabelowi, który mieszkał w Ragiesie. Gdy zdawało mu się że już niedługo pożyje, polecił młodemu Tobiaszowi synowi swojemu, aby się udał do tego miasta dla odebrania od Gabela należności, i kazał mu poszukać sobie jakiego towarzysza podróży, któryby go tam zaprowadził. Wyszedł tedy młody Tobiasz na ulicę i zaraz spotkał młodzieńca przecudnéj postawy, a tak ubranego jakby już do podróży znajdował się gotowym. Byłto właśnie Anioł-Rafał, którego tam Pan Bóg, w widokach swojego miłosierdzia na tę świętą rodzinę zsyłał, lecz młody Tobiasz niedomyślając się tego, zapylał go: „Zkąd jesteś dobry młodzieńcze?” A on odpowiedział: „z synów Izraelskich.” – „A czy znasz drogę do krainy Medów?” powiedział znowu Tobiasz. – „Znam odrzekł młodzieniec, i często ją odbywałem udając się do miasta Ragies, w którém w czasie mego pobytu mieszkałem w domu Gabela, naszego współrodaka.” Uradowany młody Tobiasz że taki nastręcza mu się towarzysz, prosił go aby chwilę poczekał, a sam pobiegł oznajmić to ojcu który i sam tém wszystkiém zdziwiony, kazał prosić do siebie owego nieznajomego. Ten wszedłszy pozdrowił go mówiąc: „Niech ci zawsze będzie wesele.” A Tobiasz na to: „jakże wesołym byś mogę ja, który ślepotą dotknięty światłości niebieskiéj nie widzę?” – „Pociesz się, odpowiedział mu na to młodzieniec, już niezadługo Pan Bóg wzrok ci przywróci.” Potém spytał stary Tobiasz nieznajomego czy może zaprowadzić syna jego do Gabela, mieszkającego w mieście Rages w Medyi, i obiecał mu za to po powrocie nagrodę. „Zaprowsdzę i przyprowadzę ci go na powrót” odrzekł mu na to Anioł. Lecz Tobiasz, chcąc wiedzieć kim on jest, pytał go znowu o rodzinę i pokolenie z jakiego pochodzi, na co odrzekł mu Święty Rafał: „Niepotrzebnie mnie oto pytasz. Ale jeżeli chcesz koniecznie o tém wiedzieć, oto powiem ci że jestem Azaryasz, syn wielkiego Ananiasza.” W czém nie było kłamstwa, gdyż po hebrajsku Azaryasz znaczy pomoc Boża, prócz tego święty Rafał przybrał był w istocie na siebie postać Azaryasza syna Ananiasza. Zdziwiony Tobiasz iż z tak znakomitego pochodzi ten młodzieniec rodu, zaczął go pokornie przepraszać, iż z razu obchodził się z nim jakby z najmującym się przewodnikiem, lecz święty Rafał niedając ma mówić dłużéj uspokoił go raz jeszcze o syna mówiąc: „Ja zdrowego zaprowadzę, i zdrowego ci napowrót przywiodę.” Wtedy rzekł Tobiasz: „Idźcie szczęśliwi, a Bóg niech będzie w drodze waszéj, a Anioł Jego niech wam towarzyszy.” Potém przygotowawszy wszystko co mieli wziąść z sobą, pożegnał młody Tobiasz ojca i matkę, i wraz z niebieskim przewodnikiem swoim puścił się w drogę.
Lecz skoro wyszli rozpłakała się matka, mówiąc do męża: „podporę starości naszéj odjąłeś nam. Nie warte były pieniądze te aby syna, który nam za wszystkie stawał bogactwa, na taką daleką podróż narażać.” Tobiasz zaś cieszył ją mówiąc: „Wróci się zdrów syn nasz, wierzę iż Anioł Boży z nim jest.”
Tymczasem młody Tobiasz ze świętym towarzyszem swoim dążył ku Mezopotamii, a nadszedłszy do rzeki Tygru, gdy strudzony podróżą usiadł i nogi w niéj moczył, straszna ryba jakaś rzuciła się na niego. Przeraził się tém wielce i zawołał o ratunek do świętego Rafała. Ten kazał mu schwycić rybę za skrzele, wyciągnąć na brzeg, i rozpłatawszy ją wyjąć z niéj wątrobę i żółć, mówiąc że dym wątroby odgania złe duchy, a żółć jest lekarstwem od ślepoty.
Gdy przybyli do miasta Regiesu, święty Rafał zaprowadził Tobiasza nie do Gabela, lecz do Raguela ojca owéj Sary o któréj wyżéj wspomniano, i poradził mu aby prosił o jéj rękę. A kiedy się Tobiasz obawiał, aby z nim to samo nie stało się co z poprzednimi jéj mężami, którzy wszyscy zaraz, byli po ślubie pomarli, święty Rafał wytłómaczył mu przyczynę ich śmierci. Powiedział mu że tamci zabierali się do małżeństwa niemając Boga w sercu, lecz tylko dla dogodzenia swojéj zmysłowości; a że w takich małżeństwach, ludzie stają się niewolnikami złego ducha, Bóg przeto chciał zostawić ten przykład ich kary dla nauki całemu światu, iż do stanu małżeńskiego zabierać się należy nie ze zwierzęcéj namiętności, lecz głównie w celu mienia potomstwa, któreby pomnażało chwałę Boga na ziemi, a liczbę wybranych w Niebie. Przytém nauczył go Rafał jak ma się zachować z małżonką, aby błogosławieństwo Boże na małżeństwo swoje ściągnąć. Tobiasz usłuchał we wszystkiém rady świętego Rafała, pojął Sarę za żonę, złe duchy odegnał dymem wątroby rybiéj jak mu to święty Rafał wskazał, a także, wedle jego polecenia, całe pierwsze trzy dni i trzy noce po ślubie spędził z Sarą tylko na modlitwie, przez co sobie obfite na zawsze błogosławieństwo Boże uprosili.
Wciągu tego wszystkiego, młody Tobiasz nie domyślał się wcale kim jest święty Rafał, a doznawszy już tyle od niego dobrodziejstw, i dowodów przychylności, prosił go aby poszedł do Gabela i upomniał się o dług ojca jego. Oddał mu i tę posługę ten święty Archanioł, odebrał pieniądze od Gabela, i nawet przywiódł Tobiasza do domu Raguela, gdzie tenże ujrzawszy młodzieńca przycisnął go do serca, jako syna starego swojego przyjaciela i serdecznie mu pobłogosławił.
Tobiasz zabawił pewien czas z żoną u jéj rodziców, poczém zapragnął powrócić do swoich. Wtedy Raguel dał w posagu córce połowę swojego wielkiego majątku, resztę zapewniając jéj po swojéj śmierci i wyprawił ich do Niniwy. Święty Rafał wiernie im towarzyszył, a gdy byli w pół drogi, doradził Tobiaszowi, aby oni dwaj tylko pośpieszyli do ojca, a Sara z czeladzią i dobytkiem aby pomału za nimi zdążała. Uczynił tak Tobiasz, a gdy już do Niniwy zbliżali się, polecił mu znowu Anioł żeby gdy przyjdzie do domu ojcowskiego, najprzód pokłonił się Panu Bogu i serdeczne Mu złożył dzięki, a potém ucałowawszy ręce ojcowskie, żółcią owéj ryby oczy mu namaścił. Spełnił to wszystko młody Tobiasz, i w pół godziny po namaszczeniu oczu starego Tobiasza żółcią rybią, tenże wzrok najdoskonalszy odzyskał, co widząc i żona i wszyscy obecni, razem z nim dzięki oddali Bogu. Nadjechała potém i Sara z dostatkami swemi, wszystko to rozgłosiło się w całém mieście, i znajomi starego Tobiasza, a między nimi i ci którzy mu urągali przedtém, przyszli radując się z tych wielkich pociech jakie Pan Róg na niego zesłał, i weseląc się wielbili z nim Pana.
Obydwaj Tobiaszowie uznając wielkie dobrodziejstwa jakie zawdzięczali świętemu Rafałowi, a zawsze mniemając iż jest tylko człowiekiem, chcieli mu okazać swoję wdzięczność i prosili aby przyjął od nich połowę całego majątku, lecz on im rzekł wtedy: „Błogosławcie Pana, i przed wszystkimi wychwalajcie Go iż okazał nad wami tak wielkie miłosierdzie Swoje. Modlitwa połączona z postem wielkiéj jest zasługi przed Bogiem; dawanie zaś jałmużn większe człowiekowi przynosi pożytki niż skarby złota: jałmużna bowiem od śmierci dusze wyzwala, grzechy oczyszcza i sprawia że się dostępuje miłosierdzia Boskiego i żywota wiecznego. Kiedy ty Tobiaszu modliłeś się ze łzami, a przy tém spełniałeś różne uczynki miłosierdzia, jam zanosił modlitwę twoję przed Pana Boga, który tylko dla tego różnemi cię dotknął był upokorzeniami, żeś wielce Mu jest miły, i przez to chciał cię doświadczyć i uświęcić. Toż samo zaszło i z Sarą teraźniejszą żoną twojego syna: którą Pan Bóg chciał także wyprobować, a potém z jéj sromoty uwolnić, i po to mnie zesłał, abym ciebie ze ślepoty uleczył, a Sarze dał męża godnego jéj cnót. Bo teraz już całą prawdę objawiam wam, i tajemnicy nie zataję: jestem Anioł Rafael, jeden z siedmiu którzy stoimy przed Panem.” Gdy to usłyszeli Tobiaszowie padli twarzą na ziemię a święty Rafał zniknął, oni zaś trwali na modlitwie trzy godziny, wielbiąc Boga, i powstawszy opowiadali drugim dziwne nad nimi sprawy Pańskie, co słysząc wszyscy powtarzali: „Wielkim jesteś Panie, chwała Tobie na wieki.”
Po odzyskaniu wzroku, stary Tobiasz żył jeszcze lat czterdzieści dwa, doczekał się synów wnuków swoich i całe plemię jego opływało we wszelką pomyślność tak, iż stali się i Bogu i ludziom miłymi.
Otóż, jak wiele szczegółów zawiera Pismo Boże, o objawieniu się i pobycie świętego Rafała na ziemi. Imię jego w hebrajskim języku znaczy lekarstwo Boże albo pomoc Boża. Że zaś z historyi młodego Tobiasza widzimy iż zasłał ma go Pan Bóg na opiekuna i stróża w podróży, z tego powodu jest on uważany za głównego Patrona podróżujących, i dla tego przy błogosławieństwie kościelném jakie się udziela udającym się w drogę, jego się w szczególności wzywa.
Pożytek duchowny
Najważniejszą dla chrześcijanina ze wszelkich podróży jakie odbywać może, jet wędrówka po téj ziemi, którą zdążać powinniśmy do Nieba. Jeśli więc w każdéj pielgrzymce, według zwyczaju Kościoła wzywać należy opieki świętego Rafała Patrona podróżujących, to najbardziéj uciekać się do niéj powinieneś i używać Jego pomocy do drogi życia twojego, aby cię prze nią szczęśliwie do Nieba zaprowadził.
Modlitwa (Kościelna)
Boże! któryś błogosławionego Rafała Archanioła, Tobiaszowi słudze Twojemu, za towarzysza w drodze przeznaczył, daj prosimy nam sługom Twoim, abyśmy zawsze jego strażą osłonieni byli i wsparci jego pomocą. Przez Pana naszego i t. d.
Na tę intencyą: Zdrowaś Marya.
Żywoty świętych Pańskich o. Prokopa kapucyna (1882), s. 909–912.
